Do dramatu doszło we Włocławku. Mężczyzna zmarł pod supermarketem, bo w całym mieście nie było wolnej karetki. Ta przyjechała dopiero po kilkudziesięciu minutach.
Mężczyzna zmarł pod supermarketem
Od ponad roku system ochrony zdrowia na całym świecie przeżywa trudne chwile. Żaden kraj nie był przygotowany na pandemię ogólnoświatową, co niestety przełożyło się na wiele problemów logistycznych, oraz personalnych.
W Polsce od wielu miesięcy słyszymy o przemęczonych pracownikach sektora medycznego, oraz o licznych brakach w polskich szpitalach. Niestety to powoduje, że wielu ludzi nie otrzymuje odpowiedniej pomocy. Niedawno informowaliśmy o 17-latku, który zmarł po 10 godzinach „podróżowania” karetką.
O kolejnym tragicznym zdarzeniu donosi „Gazeta Pomorska”. W czwartek (18 marca) około godz. 13:00 straszy mężczyzna, robiący zakupy w jednym z włocławskich supermarketów, nagle źle się poczuł i zasłabł. Zauważyli to pracownicy, którzy udzielili mężczyźnie pomocy. Wezwano także karetkę pogotowia.
Pracownicy usłyszeli jednak od dyspozytora, że na terenie Włocławka nie ma żadnej wolnej karetki. Na pomoc mężczyźnie wysłano więc najbliższy wolny ambulans ze stacji w Bądkowie (powiat aleksandrowski). Miejscowość oddalona jest 22 km od Włocławka.
Karetka jechała około 40 minut
„Gazeta Pomorska” przytacza relacje świadków, którzy twierdzą, że klienci i pracownicy kilkanaście razy dzwonili na numer alarmowy, prosząc o pomoc.
Przy mężczyźnie cały czas byli pracownicy sklepu. Poszkodowany jednak w pewnym momencie stracił ponownie przytomność. Kiedy pracownicy nie wyczuli funkcji życiowych przystąpili do reanimacji.
– czytamy na stronie gazety.
Karetka pod supermarket dotarła dopiero po około 40 minutach. Jednak zbyt późno. Mężczyzna zmarł. Jak nieoficjalnie ustaliła gazeta, brak wolnej karetki był spowodowany głównie wyjazdami związanymi z pandemią koronawirusa.
*Zdjęcia mają charakter poglądowy
