Nauczycielka zaszczepiła się preparatem AstraZeneca. Niedługo później 50-letnia mieszkanka Gdańska umierała ze strachu z powodu powikłań. Niepożądane objawy poszczepienne były u niej wyjątkowo dotkliwe. Mimo to lekarze ignorowali jej uwagi. Eksperymentalna szczepionka zrujnowała zdrowie kobiety. O wszystkim opowiedziała tabloidowi Fakt.
Nauczycielka zaszczepiła się
Od początku szczepień przeciwko koronawirusowi zdecydowanie zbyt mało mówi się o tym, że każdy z dostępnych na rynku preparatów wciąż znajduje się w fazie badań. W związku z tym, przyjęcie tego typu szczepionki jest obarczone ryzykiem i w opinii ekspertów nosi znamiona eksperymentu leczniczego.
Dopiero teraz okazuje się, że ostrzeżenia specjalistów były prawdziwe. Jedną z osób, które dotkliwie się o tym przekonały jest pani Agata Klimkiewicz, która 22 lutego przyjęła szczepionkę marki AstraZeneca przeciw koronawirusowi. Pochodząca z Gdańska kobieta początkowo czuła się umiarkowanie dobrze. Niestety już parę godzin po zaszczepieniu wystąpiły u niej objawy grypopochodne. W miarę upływu czasu sytuacja dramatycznie się pogarszała. 1 marca pacjentka doznała przerażających objawów. Jej twarz zaczęła gwałtownie puchnąć.
Jak relacjonuje Faktowi 50-letnia nauczycielka:
W nocy obudziło mnie intensywne pulsowanie twarzy, zaczęła puchnąć z minuty na minutę.
Pani Agata miała poważne trudności z oddychaniem. Sądziła, że za chwilę umrze. Zatelefonowała na pogotowie ratunkowe. Niestety medycy uznali, że przesadza i nic się jej nie dzieje.
Zbagatelizowali moje wołanie o pomoc. Zalecili, bym rano zgłosiła się do lekarza rodzinnego, a ja przez całą noc nie zmrużyłam oka. Bałam się, że się uduszę i już się nie obudzę
– wyznała.

Wystąpiły u niej niepożądane objawy poszczepienne
Później było już tylko gorzej. Nauczycielka wspomina, że nigdy wcześniej nie czuła się aż tak źle.
Myślałam, że umieram, a byłam okazem zdrowia.
Kobieta udała się do lekarza. Ten podał jej zastrzyk przeciwalergiczny. Gdy wydawało się, że kryzys zdrowotny został zażegnany, problemy wróciły ze zdwojoną mocą. Nocą na całym ciele pani Agaty pojawiły się swędzące i piekące plamy.
Poszłam do kuchni po wapno. Wyciągając lek, nagle osunęłam się na ziemię. Straciłam przytomność.
Gdy na miejsce przyjechało pogotowie, ratownicy za wszelką cenę unikali wiązania objawów występujących u pacjentki z faktem przyjęcia szczepionki. Medycy zarzekali się, że przyczyna musi być inna. Wówczas u kobiety wystąpiły rozdzierające bóle w klatce piersiowej. Okazało się, że w jej organizmie powstały zakrzepy krwi.
Wszystkie objawy wiążę z przyjęciem szczepionki. Uważam, że ludzie zasługują na uczciwą informację.
Obecnie kobieta leczy się silnymi sterydami.

Jakie są czynniki ryzyka?
Kardiolog Jacek Lewandowski już jakiś czas temu potwierdził, że stale przybywa przypadków zakrzepicy wśród osób, które przyjęły preparat marki AstraZeneca.
Na pięć milionów zaszczepionych preparatem AstraZeneki zarejestrowano 30 przypadków zakrzepicy. Sprawę wziął pod lupę Komitet ds. bezpieczeństwa Europejskiej Agencji Leków (EMA), który w czwartek zakończył wstępne badanie doniesień o takich zdarzeniach. Co stwierdzono? Że szczepionka jest bezpieczna i skutecznie chroni przed COVID-19. Że korzyści ze szczepienia przeważają nad ryzykiem skutków ubocznych. Nie udowodniono związku zakrzepów ze szczepionką, ale ponieważ nie można tego wykluczyć, sytuacja nadal będzie analizowana.
Wiele wskazuje na to, że ryzyko wystąpienia ciężkich powikłań poszczepiennych zwiększa przyjmowanie antykoncepcji hormonalnej. Tabletki, plastry i krążki antykoncepcyjne podwyższają prawdopodobieństwo wystąpienia zakrzepicy. Najnowsze badania wykazały, że zakrzepicę po przyjęciu szczepionki AstraZeneca najczęściej obserwuje się właśnie u kobiet poniżej 50. roku życia. Odpowiada to grupie, przyjmującej środki antykoncepcyjne.