Derick i Mikala Boyce-Slezak z Park Hills są rodzicami dwójki dzieci. Do starszej córeczki zrzekli się praw tuż po jej urodzeniu. Później urodził im się synek. Tym razem para nie miała zamiaru oddawać go do domu dziecka. Przez 4 miesiące małżeństwo „opiekowało się” maluszkiem, jednak pewnego dnia trafił on do szpitala w Missouri…
Na jaw wyszła przerażająca prawda
Chłopczyk miał na twarzy dziwną wysypkę. Okazało się jednak, że w rzeczywistości są to oparzenia pierwszego oraz drugiego stopnia. Później wykryto również, że maluszek ma złamaną podstawę czaszki, a także krwiak podtwardówkowy oraz obrzęk mózgu. Zaczęto poważnie brać pod uwagę możliwość znęcania się nad nim, dlatego personel medyczny niezwłocznie wezwał na miejsce odpowiednie służby.

Oskarżenie
Rodziców malca faktycznie oskarżono o znęcanie się nad synkiem. W czasie postępowania na jaw wychodziły coraz bardziej przerażające rzeczy. Okazało się m.in., że obrażenia główki powstały wówczas, gdy ojciec dziecka rzucał nim. Z kolei matka przemywała chłopczykowi buźkę żrącą substancją. W swojej obronie kobieta zeznała, że mąż umieścił dziecko w mikrofalówce, po czym na chwilę ją włączył. Miało to miejsce „kilka” razy.
Derick oraz Mikala Boyce-Slezak usłyszeli zarzuty znęcania się nad synkiem i trafili do więzienia. Wyznaczono kaucję 500 tysięcy dolarów.